7/05/2015

Pani Magister!

Co prawda tytuł magistra mam już od ponad tygodnia, ale dopiero dziś, kiedy mam czas i emocje już trochę opadły, postanowiłam napisać coś o tym na blogu. Po wyjściu z uczelni, wstawiłam oczywiście zdjęcie na Instagram, a o poście na blogu całkowicie zapomniałam - przepraszam, dziś to nadrabiam! Jesteście ciekawi, o czym pisałam pracę, jak długo ją pisałam, jakie miałam perypetie po drodze i najważniejsze, jak mi poszło? Jeśli na pytania odpowiedziałaś - TAK, zapraszam do czytania. :)



Może na samym początku wspomnę coś o pracy, dostawałam od Was pytania odnośnie tego, o czym piszę pracę, powiem więc tyle - o przedsiębiorczości wśród uczniów ponadgimnazjalnych szkół zawodowych. Jak temat, który wybrał dla mnie promotor wydawał się wyjątkowo łatwy, tak pisanie poszczególnych rozdziałów było już mniej przyjemne, szczególnie jeden rozdział spędzał mi sen z powiek, nie mogłam się zebrać za pisanie go, poza tym na ten temat nie mogłam znaleźć aktualnych książek, bazowałam tylko na raportach znalezionych w Internecie. Dodatkowo, rozdział o którym wspominam, był trzecim rozdziałem pracy, więc nie wyobraźcie sobie, jak czekałam, aby mieć go wreszcie za sobą.

Oczywiście pisanie pracy nie było tak piękne, jak mogłoby się wydawać, zdarzały się też perypetie, np. w ciągu jednego dnia napisałam mniej więcej połowę rozdziału, następnego dnia dopisałam brakującą część, plik zapisałam i wyłączyłam komputer. Kiedy znów chciałam otworzyć plik, okazało się, że straciłam część pracy, tą, którą dopisałam drugiego dnia.. Wyobraźcie sobie moją minę i złość, jaką czułam. Przeszukałam komputer, włączałam wszystkie pliki i tej części pracy nie znalazłam, nawet dzwoniłam do informatyka, który powiedział, że niestety tego nie odzyskam. Plik zapisywałam, kilkanaście razy, no nic, tą część pracy musiałam dopisać, na szczęście mniej więcej pamiętałam, co pisałam i z jakich książek, więc skończyłam rozdział w 3 godziny.

Wreszcie uporałam się z pracą, napisanie jej ociągałam przez jakieś 3 miesiące, a koniec końców, gdyby nie przerwy, to napisałabym ją w ok. tydzień. Ten, kto napisał pracę licencjacką, inżynierską czy magisterską - na pewno mnie zrozumie. :) Praca liczyła bodajże 92 strony. Wreszcie nastał dzień, kiedy praca została zaakceptowana i zaniosłam ją do druku oraz oprawy - cudowne uczucie!!

27 czerwca miałam w Warszawie tą nieszczęsną obronę, stres oczywiście nie odpuszczał. Na obronę weszłam ostatnia... Większość już dawno była w domach, a ja czekałam i czekałam.. Co dziwne, na obronie licencjatu weszłam pierwsza a tu musiałam tak długo czekać. Kiedy wreszcie weszłam do sali, zadano mi kilka pytań i wyszłam z piątką! Ale byłam z siebie dumna. :) Napisałam pracę sama, sama się nauczyłam do obrony i zdałam! To na prawdę wspaniałe uczucie osiągać swoje cele, które postawiłam sobie już dawno, od zawsze chciałam skończyć studia i skończyłam, tak, jak sobie to wymarzyłam. Za kilkanaście dni będę żoną i zamknę pewien rozdział w swoim życiu i zacznę nowy, kiedy będę myśleć o własnej rodzinie. 

Powiem Wam jeszcze, że niesamowicie dumni są ze mnie moi rodzice, wzruszyli się, kiedy zadzwoniłam do nich po wyjściu z obrony, cały czas mi powtarzają, że cieszą się, że dążę do swoich celów, że chciałam skończyć studia. Nawet dostałam od nich prezent, który też bardzo mnie zaskoczył. :)


Dodam na koniec, że post nie ma na celu chwalenia się. Dostałam od Was na Instagramie i na Facebooku tak wiele gratulacji i życzeń powodzenia, że postanowiłam dla tych osób napisać coś więcej o tym, jak wszystko wyglądało i jak mi poszło. :)

Na dniach pojawi się sporo postów ze ślubnej serii, chcę się z nimi wyrobić do ślubu, a jeszcze trochę pomysłów na nie mam. :)

Miłej niedzieli.

                                               ___________________________________________________________________
             
                                                            Zapraszam na FACEBOOK BLOGLOVIN | INSTAGRAM ALLEGRO


19 komentarzy:

  1. Gratulacje ☺ pewien etap zamknięty, a najpiękniejszy moment życia przed Tobą ☺ ciesz się przygotowaniami ślubnymi ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Dokładnie, to samo mówi mój tata, że zamknęłam pewien rozdział i zaraz zaczynam następny, jako żona! <3 Cieszę się, ale powoli mam dość załatwiania wszystkiego. :D

      Usuń
  2. gratuluje :* ja czekam na wrzesień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :) We wrześniu ślubujesz czy obrona? :)

      Usuń
  3. Cudowne wieści, gratuluje z calego serducha ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję :) Ja pamiętam, że też na obronę wchodziłam ostatnia, ale już nie wiem czy to było przy inż czy mgr :) W każdym razie zazdrościłam tym którzy wchodzili jako pierwsi i już mieli TO za sobą :) Teraz już bez stresu związanego z obroną możesz cieszyć się przygotowaniami do ślubu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Tak, niesamowicie odetchnęłam w niedzielę, czyli następnego dnia po obronie. Wtedy zaczęłam w pełni cieszyć się ślubem. :)

      Usuń
  5. Również serdecznie gratuluję :) Ja magistrem (filologia germańska) jestem od dwóch dni, wchodziłam jako trzecia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Juz pisalam, ale napisze raz jeszcze, super, super, super!!! :) Ja studiowalam prawo i wyjscie z koncowa ocena 4,5 bylo dla mnie ogromnym powodem do dumy, poniewaz tylko 4 osoby (podkreslam slowo TYLKO) na ponad 30 zdajacych w tym samym terminie co ja otrzymalo 5, a u wiekszosci przewazaly niestety 3, 3,5 i 4 :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! :* No to pięknie Kochana, faktycznie miałaś ogromny powód do dumy!! :)

      Usuń
    2. Nooo powiem Ci, że byłam mega happy, zwłaszcza że jako ostatnie dostałam jedno pytanie ponadprogramowe, spoza pracy i zakresu materiału na obronę. Jak wyszłam bałam się jak cholera, bo nie byłam na 100% pewna odpowiedzi (koledzy z którymi stałam także, co dodatkowo wzmogło mój stres), ale poszło widać ok :P

      Usuń
  7. Zdać na piątkę to jest coś super gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń